niedziela, 3 października 2010

*108

Kiedy tyle rzeczy dzieje się wokół mnie nie myślę o problemach.
Całkowicie odłączam się od złych emocji, zazdrości i zawiści.
A kiedy wracam do "rzeczywistości" okazuje się, że problemy same się rozwiązały.

Ostatni tydzień był wprost magiczny!
Najlepsze zakończenie wakacji.
Nie za sprawą miliona podróży, ale właśnie przez ludzi, którzy się pojawili na mojej drodze.
Tyle pozytywnej energii i przyjacielskich uczuć od osób, które ledwo znam...
Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy :-D
Bo naprawdę nie mogłam marzyć o czymś takim.

Dziś byłam w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia i... myślałam.
(Czy to nie dziwne, że kościół to najlepsze miejsce do rozmyślań nad życiem?)
Ja... nie wiem... czy ten Pan na górze sobie mnie jakoś wybrał?
Wszystkie chwile, które mnie załamały i odcisnęły piętno w mojej pamięci mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Za to na pytanie: "Jaka jest najlepsza rzecz, która Ci się w życiu przydarzyła?" nie potrafię znaleźć jednej odpowiedzi...
To na pewno musi być zasługa Tego na górze.
Bo inaczej nie umiem wytłumaczyć tego szczęścia i optymizmu.
I tej energii!

Może to właśnie jest ten czas kiedy muszę uwierzyć w słowa piosenki:
"I found new love
I finally found it in God."


Znalazłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz