piątek, 11 lutego 2011

*120

Znów ten sam ból rozczarowania.
I ta świadomość, że wiedziałam jak to się może skończyć, a mimo to zgodziłam się na to.
Prawie się rozpłakałam wracając do domu.

"Mój optymizm umarł."
I telefon w środku nocy.
Z Włoch.
Najmilsze choć najmniejsze słowa.
Dziękuję.

Ale to jeszcze trochę potrwa zanim znów założę różowe okulary.
Przynajmniej mam taką nadzieję.

1 komentarz:

  1. Przykro mi, że teraz przeżywasz taki trudny okres. Ale zobaczysz, że to minie. Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie.

    OdpowiedzUsuń